Strony

niedziela, 30 września 2012

Jak robić zakupy i nie marnować jedzenia


Zaprezentowane przeze mnie rady to wynik kilku miesięcy czytania stron internetowych poświęconych oszczędzaniu, gotowaniu, oraz własnego doświadczenia, zdobytego przez 2 lata życia "na swoim" (no dobra, wynajmowanym).


1. Planowanie menu

Podstawą każdego oszczędzania - nie ważne, czy chcemy żeby nam starczyło do pierwszego, zbieramy na wakacje w ciepłym kraju czy na wcześniejszą emeryturę - jest planowanie.
Najlepiej ustalić sobie tygodniowe menu, przejrzeć zawartość lodówki i szafek, i wybrać się do sklepu z listą potrzebnych zakupów.
Przygotowywałam taki tygodniowy plan na różne sposoby i często nie udawało mi się go dotrzymać. U mnie najlepiej sprawdza się wersja, w której nie planuję szczegółowo każdego dnia, a ogólnie cały tydzień, np. 7 obiadów - który kiedy będzie zależy od tego na co będę miała ochotę, ile czasu, jaki poziom lenistwa itp. Warto też zostawić sobie jakiś margines na zachcianki, nie chodzi o to żeby być niewolnikiem własnego planu.


2. Zakupy

Oprócz zrobienia listy na podstawie zaplanowanego menu równie istotne jest trzymanie się jej, a przede wszystkim zabranie jej ze sobą do sklepu :-D.
Na zakupy jedziemy najedzeni - na głodniaka naprawdę kupimy więcej.
Porównujmy ceny (zwracajmy szczególną uwagę na ceny jednostkowe!), również tych samych produktów w opakowaniach o różnej wielkości lub w wielopakach - nie zawsze w największe opakowanie jest najbardziej opłacalne.
Produktów, które szybko się psują, kupuj tylko tyle, ile zdążysz zjeść/przetworzyć (lista zakupów powinna obejmować uwzględniać też ilość). Zapasy można robić z żywności która ma długi termin przydatności, jak ryż, makaron, kasze, rośliny strączkowe - tu większe opakowania są na ogół bardziej opłacalne, np. 1 kg (lub więcej) kaszy, zamiast opakowania z woreczkami 4*100g.
Najtaniej jest na ogół w dyskontach albo na bazarach, warto przeglądać też gazetki promocyjne hipermarketów. Jeśli nie ma podanej ceny, sprawdźmy ją na dostępnych w sklepie czytnikach - kilka razy nieźle się zdziwiłam widząc już po zakupach cenę na paragonie.
Podczas zakupów warto czasami schylić się do niższych półek, nie przepłacimy wtedy za markę i ładne opakowanie. Żywność sprzedawana pod marką własną sklepu często produkowana jest przez znane firmy i wcale nie jest gorsza od droższych produktów. Nie popadajmy jednak w przesadę, nie kupujmy produktu, co do którego jakości mamy jakiekolwiek zastrzeżenia. Ja nie kupuję np. bakalii i mrożonek na wagę.
Korzystajmy z promocji, ale rozsądnie. Bywa tak, że towar "w promocji" jest w rzeczywistości droższy niż w cenie regularnej lub w innym sklepie. Starajmy się nie kupować czegoś tylko dlatego, że jest w promocji, bo "potem się przyda". Do tego "potem" będzie jeszcze niejedna okazja cenowa! Poza tym przyczyną promocji może być zbliżająca się data ważności do spożycia - koniecznie to sprawdźmy. 
Na kilku stronach czytałam, że pod koniec dnia niektóre sklepy (szczególnie dyskonty) obniżają ceny np. warzyw i owoców, to samo ma miejsce przy wymianie towaru z cotygodniowych promocji i przed dniem wolnym od pracy. Nie miałam okazji tego sprawdzić, do sklepów mam dość daleko i jeżdżę tam kiedy akurat znajdę na to czas, średnio raz w tygodniu.


3. Kupuj sezonowe i świeże produkty

Żywienie się sezonowo (najlepiej również lokalnie) jest zdrowe, tanie i najsmaczniejsze. Inaczej smakują pomidory kupione w sierpniu, inaczej te kupione o wiele drożej zimą. Różnica z pewnością jest też w wartościach odżywczych. Tańsze jest też kupienie świeżych warzyw i pokrojenie ich do zupy niż gotowanie z mrożonek - choć z wygody i dla oszczędności czasu również czasem z nich korzystam, zwłaszcza zimą.
Tu muszę przyznać, że akurat te przykładowe pomidory (oraz banany) są moim wielkim uzależnieniem i jem je przez cały rok, choć smak już nie ten sam :-(.
Na stronie sztukaodżywiania.pl znalazłam taką grafikę przedstawiającą warzywa i owoce jesienne:



4. Gotuj w domu i rób przetwory

Przygotowywanie posiłków w domu jest tańsze i zdrowsze niż jedzenie na mieście czy kupowanie gotowców do odgrzania. Dzięki temu, że gotujemy sami, dosłownie wiemy co jemy: z jakiej jakości produktów składa się nasz posiłek i że nie ma w nim żadnych E-cudów. Wydaje mi się to szczególnie ważne przy wypiekach, gdzie często używane są najtańsze, słabej jakości tłuszcze (i jajka) oraz przy pieczywie. A zrobienie samodzielnie pizzy nie zajmie nam więcej czasu niż czekanie na pana, który nam przywiezie zamówioną.
Gotowanie na zapas, pozwoli nam dodatkowo zaoszczędzić czas. W razie potrzeby wystarczy wyjąć zamrożoną porcję lub otworzyć słoik, i mamy gotowy obiad w 5 minut.
W sezonie, kiedy dane warzywa i owoce są najtańsze, zróbmy zapasy w postaci różnych przetworów albo mrożonek (jeśli mamy na to miejsce w zamrażarce). Robienie przetworów jest też dobrym sposobem na wykorzystanie nadmiaru żywności - np. owoce można zmiksować na mus, warzywa na zupę i zawekować.
Zamiast kupować w biegu jedzenie na mieście, nośmy ze sobą przekąski, np. jakiś owoc, kanapkę. U mnie sprawdzają się domowe ciastka owsiane. Staram się też pamiętać o zabraniu ze sobą butelki z wodą, szczególnie jeśli jadę na zajęcia sportowe.


5. Wykorzystuj produkty do końca

Szczególnie single mogą mieć z tym problem. Tutaj istotne jest zaplanowanie tygodniowego menu: np. jeśli potrzebuję do jakiegoś przepisu przecieru pomidorowego, robię od razu więcej porcji, albo uwzględniam w tym menu inne danie, które pozwoli mi zużyć opakowanie do końca. Ważne jest też prawidłowe przechowywanie, by produkty nie zdążyły się zepsuć.
Jeśli nie mamy pomysłu jak coś wykorzystać, wystarczy użyć wyszukiwarki. Kopalnią świetnych pomysłów są blogi kulinarne. Polecam agregatory: durszlak i vegespot, oraz stronę z przepisami wegetariańskimi puszka.pl. Poza tym użyj swojej wyobraźni, rób eksperymenty :). Najlepsze dania wychodzą często przez przypadek i przy akcji "sprzątanie lodówki" :).


6. Jedz zgodnie z piramidą żywienia*

Nie oszczędzajmy na jakości i naszym zdrowiu! W internecie można znaleźć dużo przeróżnych piramid żywieniowych. Do mnie przemawia tzw. talerz zdrowego odżywiania, opracowany przez ekspertów z Harvardu, który znalazłam na stronie Fundacji Wiemy co jemy:



Jedzmy produkty jak najmniej przetworzone, z pełnego ziarna zamiast białej mąki. Niektórym mąka pełnoziarnista kojarzy się z drogimi sklepami ekologicznymi, ale teraz w większości sklepów dostępne są zwykłe mąki pełnoziarniste (fakt, nadal nieco droższe od tych białych). Produkty razowe są nie tylko zdrowsze, również na dłużej zapewniają nam uczucie sytości. Dla mnie nieporównywalne są też ich walory smakowe.
Ogranicz soki i słodzone napoje, pij za to wodę mineralną. Zrezygnuj lub chociaż ogranicz słodycze, przekąski typu chipsy, paluszki. 
Ilość spożywanego mięsa powinno się ograniczyć (a najlepiej z niego zrezygnować :-)). Pozbądźmy się uprzedzeń i nie bójmy się nieznanego - znam ludzi, którzy nigdy w życiu nie słyszeli o czymś takim jak soczewica czy ciecierzyca, a już na pewno nigdy ich nie spróbują bo "brzmi dziwnie" i "skoro zdrowe to musi być niedobre". Choć hummusem z ciecierzycy podanym pod nazwą "pasta czosnkowa" albo ciastem marchewkowym o pseudonimie "piernikowe" zajadają się ze smakiem ;-). Rośliny strączkowe są nie tylko zdrowe, ale i niedrogie, bardzo smaczne, sycące, i mają mnóstwo zastosowań, a w sklepach jest ich ogromny wybór.
Ściągawki na temat prawidłowego komponowania diety wegetariańskiej można znaleźć tu (opracowane przez Małgorzatę Desmond).

* Zdaję sobie sprawę, że niektóre rady mogą nie być przydatne, dla osób które faktycznie muszą przeżyć miesięcznie np. za te 50 zł, a nie tylko chcą zmniejszyć wydatki na żywność. 


7. Spisywanie wydatków

Spisywanie wszystkich wydatków umożliwia kontrolę nad swoimi finansami i ułatwia oszczędzanie. Dzięki temu widzimy czarno na białym na co wydajemy niepotrzebnie kasę, gdzie można zaoszczędzić, jak zmieniają się ceny sezonowo i jakie są różnice pomiędzy sklepami. Można skorzystać z gotowych plików dostępnych w necie, np. tu.


8. Ogólna organizacja

Ponieważ jestem chodzącym chaosem, zdarzało mi się np. zapomnieć o stojącym na gazie garnku czy włączonym piekarniku, w efekcie kilkudniowy obiad (oraz co za tym idzie pieniądze) lądował w koszu. Czasem zupełnie niepotrzebnie coś rozmrażałam, a potem nie miałam czasu tego zjeść. Szłam do sklepu po coś, co kupiłam dzień wcześniej i o tym zapomniałam. Robiłam śniadanie do pracy i nie zabierałam go ze sobą. Raz, na początku prób gotowania, zupełnie zamyślona, zamiast dodać do ciasta 3/4 szklanki wody dodałam 3/4 litra, ratowałam je dosypując coraz więcej mąki, aż w końcu miałam go 4 razy więcej niż potrzebowałam :]. Lubię eksperymentować w kuchni, niestety niektóre eksperymenty okazywały się całkowicie niejadalne.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy ludzie mają takie problemy :))))). Liczę na to, że z czasem będzie lepiej, widzę jakieś postępy, i chyba nie ma na to innej rady niż uczyć się na własnych błędach.




6 komentarzy:

  1. Ja bym tu dodała kupowanie w odpowiednich sklepach(Lidl,Biedra,Tesco wg rankingó najtańsze+o ile mamy możliwość kupowanie owoców i warzyw na targach)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja tu dodam, że kalkulacja może zostać podważona przez nieWegów: "przecież musicie zastąpić czymś mięso w równaniu". Ja odpowiadam: żeby krówka, świnka, kurczaczek i baranek trafiły na talerz, muszą jeść rośliny. Czyli mięso jest droższe niż warzywa, bo jego cena jest powiększona o cenę roślin, które zwierzak zjada...
    Swoją drogą ciekawe co by się stało, gdyby do ludzi dotarło, że byk, słoń, mustang i inne umięśnione, silne zwierzęta nie jedzą mięsa. Z tego co słyszę na co dzień te zwierzęta muszą być mięsożerne i to cholernie, bo przecież "bez mięsa można umrzeć z braku sił..."

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja tu dodam, że kalkulacja może zostać podważona przez nieWegów: "przecież musicie zastąpić czymś mięso w równaniu". Ja odpowiadam: żeby krówka, świnka, kurczaczek i baranek trafiły na talerz, muszą jeść rośliny. Czyli mięso jest droższe niż warzywa, bo jego cena jest powiększona o cenę roślin, które zwierzak zjada...
    Swoją drogą ciekawe co by się stało, gdyby do ludzi dotarło, że byk, słoń, mustang i inne umięśnione, silne zwierzęta nie jedzą mięsa. Z tego co słyszę na co dzień te zwierzęta muszą być mięsożerne i to cholernie, bo przecież "bez mięsa można umrzeć z braku sił..."

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok, kasze, ryż, warzywa strączkowe - to wszystko jest tanie, sycące i wydajne. Ale nie zgodzę się, że sezonowe warzywa i owoce to sposób na oszczędzanie. Jestem z małego miasta i tam faktycznie za parę złotych można się było najeść, ale w Warszawie? Tu niestety kupienie kilku warzyw i owców w warzywniaku to wydatek co najmniej 30 złotych.

    Niestety mięso bywa często tańsze od warzyw. Jest to przerażające, ale naprawdę są parówki i kurczaki, które w dyskontach kosztują niewiele więcej niż woda. Strach myśleć, w jakich warunkach żyły te zwierzęta i co jadły, żeby ich zwłoki były aż tak tanie. Ten przemysł naprawdę mnie przeraża.

    A pytanie, czym zastępuję mięso, brzmi dla mnie jak pytanie, czym zastępuję ciastka. Niczym. Nie jem ciastek. Nie są mi kompletnie potrzebne do życia. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do kuchennych przygód czytałam to z przyjemnością, tez naleze do roztrzepańców :)) Zapisuje wszystko i dokładnie odmierzam innego sposobu nie ma. Powodzenia ! może kiedyś uda nam się mieć "wszystko pod kontrolą"

    OdpowiedzUsuń
  6. Wygląda wyśmienicie! Istne arcydzieło :-) Mam już ochodztę na samą myśl. Pozdrawiam i dziękuję

    OdpowiedzUsuń